czwartek, 3 października 2013

Wycieczka po Sundbyberg

Ten, kto drży z zimna na samą myśl o północy, może zmieni zdanie po dzisiejszym wpisie :) Upałów nie ma, ale i tak jest całkiem przyjemnie. Wiadomo, że Sztokholm położony nad morzem ma klimat inny niż dajmy na to Kiruna, ale po tygodniu spędzonym tu śmiało mogę powiedzieć, że wolę szwedzką jesień niż polską. Po pierwsze kolory! Polska jest kojarzona ze złotą jesienią, ale ja wspomnienia o kolorowych, szeleszczących pod stopami liśćmi mam z okresu wczesnego dzieciństwa. To, co kojarzy się z październikiem to błoto, deszcz i pierwsze przymrozki. Kładziemy się spać z zielonym kasztanem za oknem, a budzimy patrząc na gołe konary. Kiedy ostatnio widzieliście dzieci obrzucające się liśćmi i zbierające kasztany w promykach jesiennego słońca? Ja też sobie nie przypominam. No cóż, obrzucanie się błotkiem to chyba nie jest najlepsza rozrywka. Dopiero tu przypomniałam sobie jak pięknie może być jesienią: drzewa są czerwone, pomarańczowe, żółte a zachodzące słońce maluje na niebie fioletowo-różowe pasy. Ale nie o jesieni miałam mówić, dziś zabieram Was na spacer po naszej dzielni. Sundbyberg to jedna z dwóch dzielnic, gdzie podatki są najniższe w całym Sztokholmie (jeah!). Z tego względu wiele firm ma tu swoje siedziby. Bloków w naszej okolicy nie jest za wiele, za to za naszym sąsiadem jest m.in. SSC (Swedish Space Corporation-z balkonu mogę więc podziwiać rakietę kosmiczną :P) czy Bromma Airport (lądujące samoloty chyba nigdy mi się nie znudzą:)). Po 17:00 ciężko spotkać tu kogokolwiek, ale dzięki temu jest bardzo spokojnie. I co będę owijać w bawełnę- Sundbyberg jest po prostu przepięknym miejscem. Myślę, że zdjęcia lepiej to oddadzą niż słowa więc zaczynamy:)

To najbliższa stacja metra, o której wspominałam-Vreten.

Widok z salonu mamy na patio sąsiedniego bloku. Jak to w socjaldemokracji wszyscy mają dostęp do wszystkich udogodnień. Każdy może zrobić grilla, zaprosić znajomych na garden party, dzieci mogą pograć w klasy itp. Chociaż Szwedzi nie wtykają nosa w cudze życie, to w zasadzie sami selekcjonują tych, co będą ich sąsiadami. Żeby kupić mieszkanie nie wystarczy mieć „tylko” tych kilku milionów koron, zanim spółdzielnia sprzeda mieszkanie, wszyscy mieszkańcy danego bloku muszą wyrazić zgodę, czy chcą mieszkać z panem Józkiem, czy niech szuka szczęścia gdzieś indziej. Każdy może też pana Józka prześwietlić- czy nie jest pedofilem, złodziejem samochodów, a może kiedyś nie zapłacił zaległego podatku na czas. Nie ma lekko, ale dzięki temu człowiek ma odrobinę więcej pewności, że za drzwiami obok nie zamieszka seryjny morderca ;-)


Moje ulubione miejsce na dzielni- kilka kroków od naszego bloku- park (w sumie można powiedzieć, że to las) i ścieżka biegnąca wzdłuż zatoki. Spotkać tu można w większości biegaczy, ew. babcie z kijkami.

Na trasie jest kilka naprawdę pięknych miejsc, gdzie można odpocząć, zjeść czy napić się ciderka ze znajomymi.


Taka kolorowa jest szwedzka jesień.


Skandynawska architektura jest bardzo inspirująca, tutaj niedawno zbudowany blok w całości pokryty drewnianymi klockami- całość na zdjęciu nie robi, aż takiego wrażenia jak na żywo, ja jestem ciekawa cen mieszkań-ale celuję w 5-6 mln koron (2,5-3 mln zł)


To już właściwie nie Sundbyberg, a Solna (my mieszkamy na granicy tych dwóch dzielnic). Budynek poczty jest, jak większość budynków w okolicy, zbudowany na skałach. Ponieważ nasza dzielnica jest wciąż rozbudowywana, co jakiś czas można poczuć wstrząs-to dynamit rozsadzający skały ;) Na początku dziwnie się czułam, ale teraz już nawet nie zwracam na to uwagi :)


Najlepsze zostawiłam na koniec: nasi sąsiedzi nie mają samochodów, pod blokiem parkują… jachtami. To osiedle zapiera dech w piersiach, jestem pewna, że w Polsce byłoby zamknięte i ogrodzone wysokim płotem, a tu każdy może pospacerować, pozaglądać Szwedom w ich duże okna, pozachwycać się tarasami z dizajnerskimi meblami albo romantycznymi ogródkami. Czuję się tu trochę jak u Dextera w Miami ;-)

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

:)

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
Po dwudziestu pięciu latach życia w Polsce postanowiłam sprawdzić jak zimna jest Szwecja i jak się żyje na północy. Lubię banały, smutne piosenki, kwiaty hortensji, tradycyjną fotografię, pistacje i czekoladę. Nie lubię: szczęśliwych zakończeń w filmach i zimnych dłoni. //// After spending twenty-five years in Poland I've decided to check out how cold Sweden is, and how is life going there. I like: cliches, sad songs, hydrangea flowers, analog photography, pistachios and chocolate. I don't like: happy endings in movies and cold hands.
Obsługiwane przez usługę Blogger.