wtorek, 25 marca 2014

Wiosna w Sztokholmie

Jak pewnie zdążyliście się zorientować, nie mam ostatnio zbyt dużo czasu na pisanie. Tworzenie nowego wpisu to co najmniej kilka godzin pracy. W ciągu tygodnia jestem zajęta szwedzkim, pracą i odpoczywaniem (w tej kolejności :)), a w weekendy ciężko zmobilizować się do poświęcenia połowy wolnego dnia na rzecz aktualizowania bloga. Będę się jednak starała pisać częściej (ale i krócej).
Dziś wyjątkowo mam więcej wolnego, zostałam w domu gdyż wtorkowy kurs szwedzkiego odbywa się przez skype i możemy brać udział w zajęciach np. w piżamach ;). Zupełnie inaczej wygląda tu system nauczania języka. Jesteśmy przyzwyczajeni, że to nauczyciel prowadzi zajęcia, w Szwecji natomiast większy nacisk kładzie się na przyzwyczajenie ucznia do samodzielnej pracy w domu i współpracy z grupą (ja akurat idę systemem 3, a jest ich trzy: 1-dla osób, którzy mają skończone kilka klas bądź analfabetów, 2-normalne tempo zajęć, 3- szybki, dla osób po studiach, którzy mają nawyk samodzielnej pracy)
Wszyscy otrzymaliśmy podręczniki i ćwiczenia, a to, jak szybko je przerobimy zależy tylko i wyłącznie od nas.
W szkole ćwiczenia wypełniamy samodzielnie, gdy skończymy- sprawdzamy odpowiedzi z kolegą z ławki. Nauczyciel jest w klasie, ale nie narzuca nam tego, co mamy robić-jest tam tylko po to, by odpowiedzieć na pojawiające się pytania, bądź wytłumaczyć jakiś gramatyczny problem, który pojawił się podczas wypełniania zadań. Aby przejść do grupy o wyższym poziomie musimy przerobić 10 rozdziałów z książki i napisać test. Gdy osiągniemy wymagany wynik, automatycznie idziemy do grupy wyżej. Wszystkie dodatkowe materiały (chat z nauczycielem, teksty do czytania i słuchania, tematy wypracowań, przykładowe testy) są dostępne na specjalnej platformie online.
We wtorki mamy kurs przez internet- rozmawiamy z nauczycielem przez skype, piszemy na czacie z innymi, czy czytamy wspólnie dialogi z książki. W środy mamy 4h konwersacji, rozmawiamy z ludźmi z grupy na zadane tematy, przy czym gramatyka jest mało istotna-najważniejsze to porozumiewać się i nie bać się otwierać ust. Oprócz tego praca w 3-5 osobowej grupie po lekcjach. Musimy wybrać jakąś wspólną aktywność, np. wyjście do muzeum, parlamentu czy teatru, udać się tam razem i stworzyć prezentację o tym co widzieliśmy:)
Tak w skrócie wyglądają moje dni poza pracą.
Marcowe weekendy mieliśmy całkowicie wypełnione.
Byłam 3 dni w Polsce, a w kolejny weekend przyjechał do nas Michał. Sporo osób już u nas gościło (na szczęście mamy dmuchane 2 osobowe łóżko i komplet pościeli dla gości), ale zawsze udaje się znaleźć jakieś nowe miejsca do zobaczenia w Sztokholmie.

Do Szwecji powoli zawitała wiosna (gdyby nie ten wczorajszy śnieg i mróz :P), temperatury na plusie są już od połowy lutego i coraz częściej budzi nas rano słońce, a nie ciemność :). Dni są coraz dłuższe i w końcu mam więcej chęci do życia.
Ponieważ Sztokholm jest najpiękniejszy wiosną i latem postanowiłam pokazać kilka fajnych miejsc na świeżym powietrzu, w których można odpocząć od miasta i zorganizować piknik.
W Sztokholmie oczywiście jest co robić i co zwiedzać-jeśli jednak widzieliście już najważniejsze zabytki, albo po prostu nie przepadacie za tłumem w centrum, ten post będzie dla Was :)

Różany ogród

O Różanym ogrodzie pisałam już wcześniej, dlatego nie będę się powtarzać, a tych, co nie czytali odsyłam tu.
Na Djurgården można dojechać zarówno tramwajem/autobusem jak i dopłynąć łódką (przepłynięcie jest darmowe jeśli macie co najmniej 24h bilet) ze Slussen lub Skeppsholmen.

Wiosenna kolekcja w witrynach :)
wycieczka nie byłaby kompletna bez spróbowania ostatnich w tym roku semli (bo marchewkowe ciasto chyba jeszcze uda się zjeść ;))
Coś już tu kwitnie nawet.

Drugim wymarzonym, piknikowym miejscem jest ogród botaniczny niedaleko stacji metra Universitet (klik)
W ogrodzie znajduje się kilka różnych sekcji. Jest np. ogród japoński, aleja orchidei czy włoski taras (na powyższym zdjęciu).
Wstęp do ogrodu jest darmowy, ale za wejście do jednej z kilku szklarni trzeba zapłacić. Nie są to jednak duże kwoty od 30-80 sek). My w planach mieliśmy jedynie spożycie obiadu, poza tym w ogrodzie były pustki i być może szklarnie wciąż są zamknięte.

Wcześniej zrobiłam sałatkę z kurczakiem i awokado, upiekłam mini tarty z limonką, a po drodze wstąpiliśmy do Systembolaget po cidery.Tym samym rozpoczęliśmy piknikowy sezon!

Po pośpiesznym zjedzeniu (bo zimno) i udaniu się do wyjścia (bo robi się ciemno) dostrzegliśmy kilka sarenek :)

Teraz wracam do nauki (jutro mam pierwszy większy test ze szwedzkiego). Obiecuję napisać coś po weekendzie, bo w końcu zacznie się coś dziać- lecimy na 4 dni do Helsinek, żeby odwiedzić w końcu Darię i Jukkę :)

O mnie

Moje zdjęcie
Po dwudziestu pięciu latach życia w Polsce postanowiłam sprawdzić jak zimna jest Szwecja i jak się żyje na północy. Lubię banały, smutne piosenki, kwiaty hortensji, tradycyjną fotografię, pistacje i czekoladę. Nie lubię: szczęśliwych zakończeń w filmach i zimnych dłoni. //// After spending twenty-five years in Poland I've decided to check out how cold Sweden is, and how is life going there. I like: cliches, sad songs, hydrangea flowers, analog photography, pistachios and chocolate. I don't like: happy endings in movies and cold hands.
Obsługiwane przez usługę Blogger.