czwartek, 3 kwietnia 2014

W Finlandii też jest zimno

Ponieważ weekend (no dobra, trochę dłuższy weekend :)) spędzony w Finlandii rozleniwił mnie do granic możliwości, to dziś będzie więcej zdjęć niż tekstu.
Plan był taki: marzec jest najlepszym miesiącem dla zorzo-polarnej turystyki więc jedziemy na tydzień do Laponii. Loty do Helsinek nie są drogie ze Sztokholmu, więc wystarczyło tylko rzucić hasło, aby taki zorzoholik jak ja rzucił się do rezerwowania biletów. W wyobraźni widziałam już ten piękny obrazek- my, stadko reniferów i zielono-fioletowe pasy na niebie. Dość szybko jednak zostałam sprowadzona na ziemię, żeby nie było za pięknie. Ponieważ Kuba w czerwcu leci na konferencję do Kanady urlop dłuższy niż kilka dni nie wchodzi w grę i zorza musi poczekać. A przynajmniej my, kolejny rok. Mówię Wam, życie z PhD Wannabe to nie bułka z masłem. Jak nie konferencje, to komórki, które przecież same się nie nakarmią i nie można ich zostawić na dłużej samych. Gorzej niż z dziećmi.
Ostatecznie lapońska Ruka zmieniła się w Iitti, gdzie tata Jukki ma najpiękniejszy domek letniskowy w środku lasu.
Bywałam wcześniej w Iitti, ale to był pierwszy raz w sezonie innym niż letni.
No i pierwszy raz w nowym domu, zbudowanym w całości przez męską część rodziny Rintalów :)
Jukka z Darią odebrali nas z lotniska i ruszyliśmy prosto w kierunku naszej daczy, po drodze wstępując do sklepu po zapas cydru :) Jestem bardzo zawiedziona skandalicznie małym wyborem ciderków w Szwecji, dlatego podczas wyjazdu zaspokoiłam swoje potrzeby :) Moim nowym faworytem jest mango-malina i tajemniczy smak kryjący się za równie tajemniczą nazwą 'owocowy cyrk'.
Chociaż było całkiem ciepło (+10C) to na jeziorze wciąż utrzymywała się na tyle gruba warstwa lodu, że mogliśmy przechodzić na drugą stronę :)
Patio przy starym domku. Śniadania jedzone przy tym stole w lato są najlepsze!
Tym razem było na to za zimno, ale odpoczywaliśmy tam po obowiązkowej saunie:)
Nowo zbudowany dom ma wielkie okna i widok z każdego prawie miejsca zachwyca. Właściwie nie potrzeba telewizora, można siedzieć na kanapie i gapić się w las, obserwować sikorki, dzięcioły i wiewiórki biegające wokół domu. Coś niesamowitego.
Finowie lubią ciszę i spokój, dlatego nie dziwi, że takie wypoczynkowe siedliska powstają z dala od cywilizacji. Domek taty Jukki jest w środku lasu, do najbliższego sąsiada jest prawie kilometr, ale po co ludzie, skoro najlepszym sąsiedztwem są drzewa i własne jezioro :)
Jukka jest super kucharzem i podczas pobytu serwowali nam z Darią same pyszności. W zasadzie nawet sucha bułka jedzona w takim miejscu smakowałaby pewnie jak ambrozja.
Oczywiście Jukka w życiu nie poszedłby na łatwiznę, nawet cynamonowe bułeczki upiekł sam i chociaż kilka razy piekłam swoje, to wersja fińska moim zdaniem bije szwedzką na głowę (a raczej fiński kucharz bije mnie;))
Kontemplująca naturę Daria...
...i równie zamyślony Kuba
Spaliśmy na piętrze, przenieśliśmy materac pod okna i obserwowaliśmy gwiazdy. Starałam się jak najdłużej nie zasnąć, tak szkoda było mi zamknąć na dłużej oczy i stracić możliwość korzystania z tej chwili. Na szczęście 2 z 3 nocy były całkowicie bezchmurne i wieczorne obserwacje stały się moim małym rytuałem. Jak widać nawet teleskop był do naszej dyspozycji.
Jakoś przełknęłam brak zorzy, bo gwieździste niebo było tak piękne, że nawet zimna noc i chłód zamarzniętego jeziora nie były w stanie powstrzymać nas przed spędzeniem kilkudziesięciu minut na mrozie i podnoszeniem co chwile głowy do góry.
I tak zleciały 4 dni w zimnej Finlandii i trzeba było wracać do wcale nie cieplejszej Szwecji :)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Misia, siedzimy tu z Dominiką i zastanawiamy się kim jest postać na ostatnim zdjęciu:) To Ty, c'nie? (ala)

To ja :) Buziaki :*******

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
Po dwudziestu pięciu latach życia w Polsce postanowiłam sprawdzić jak zimna jest Szwecja i jak się żyje na północy. Lubię banały, smutne piosenki, kwiaty hortensji, tradycyjną fotografię, pistacje i czekoladę. Nie lubię: szczęśliwych zakończeń w filmach i zimnych dłoni. //// After spending twenty-five years in Poland I've decided to check out how cold Sweden is, and how is life going there. I like: cliches, sad songs, hydrangea flowers, analog photography, pistachios and chocolate. I don't like: happy endings in movies and cold hands.
Obsługiwane przez usługę Blogger.